Archiwum marzec 2018


mar 17 2018 #17 - Kiedyś przez drogę przebiegł mi...
Komentarze: 0

   Sie macie ludzie! I w tym momencie można skończyć wszelkie zapowiedzi. Z największych polskich zespołów pojawiła się już zdecydowana większość. Dziś przyszedł czas na Dżem – cykl „Historia pewnej płyty” przywoła Państwu wydawnictwo koncertowe „Wehikuł czasu – Spodek ‘92”.

 

Zanim przejdę do meritum parę słów o historii. Pierwszy urodzinowy występ Ślązaków miał miejsce 24 czerwca 1989 roku w katowickim Spodku. Tego dnia doszło również do pierwszego poważnego rozłamu w grupie TSA, która miała z okazji dziesięciolecia Dżemu wystąpić w oryginalnym składzie, lecz z powodu nieporozumień między muzykami koncert się nie odbył. Przez kolejne dwa lata „urodzin” nie organizowano, jednak w czerwcu 1992 roku powrócono do pomysłu. I dobrze się stało, co można usłyszeć na omawianej dziś płycie.

 

Koncert został otwarty przez utwór instrumentalny – Dżem przyjął taką taktykę z początkiem lat 90. w celu budowania napięcia. Sprawa to oczywista, że z Ryśkiem bywało rozmaicie, więc gdy pojawiał się na scenie po pierwszym numerze wzbudzał tym większą euforię. Sam zainteresowany udowodnił wysoką formę, mimo że „Paw” zabrzmiał trochę mniej reggaeowo niż zwykle, interpretacja opowiastki o wzlocie i upadku wypadła bardzo przejmująco. Kolejnym bardzo mocnym punktem na albumie jest „Sen o Victorii” – klawisze Pawła Bergera na wstępie (w zasadzie to przez cały utwór, ale początkowo najbardziej) dodają pierwiastka magii i bardzo dobrze oddają atmosferę koncertu. Na osobne słowo zasługuje długość utworów na płycie. Kilka z nich jest długich również w wersjach oryginalnych („Ostatnie widzenie”, „List do M.”, „Najemnik II”), znaczna część jednak została wydłużona z uwagi na to że muzycy dali się ponieść atmosferze Spodka („Whisky”, „Naiwne pytania”, „Jesiony”, „Czarny chleb”). W pierwszej z wymienionych piosenek poniosło zwłaszcza Jerzego Piotrowskiego (znanego między innymi z legendarnego trio SBB, a także ze współpracy z Czesławem Niemenem, Stanisławem Soyką czy zespołem Skaldowie), który średnio co minutę podkręca tempo coraz bardziej, uzyskując genialny efekt. „Naiwne pytania” wyróżniają się improwizacją Riedla – pod koniec utworu „rozmawia” on z publiką wyśpiewując wraz z nią hiszpańskie frazy niczym Carlos Santana. „Jesiony” przywołują na myśl klasyków – w środkowej części numeru słychać wyraźne inspiracje Doorsami w wokalu Ryśka (nie bez powodu był nazywany polskim Jimem Morrisonem), oraz wpleciony riff ze „Smoke on the water” Deep Purple. „Czarny chleb” z kolei jest jedyną kompozycją Dżemu w historii, w której można usłyszeć obok siebie solówki basu i perkusji. Zarówno Beno Otręba jak i Jerzy Piotrowski spisali się rewelacyjnie. Na pierwszy ogień w secie dodatkowym poszedł niesamowicie energiczny „Harley mój” (jako ciekawostkę należy dodać że jest to jeden z niewielu tekstów Ryśka bez wątków autobiograficznych), potem uderzono w nuty nostalgiczne – „Taniec śmierci” grany od wielkiego dzwonu może poruszyć absolutnie każdego, albowiem bohater tego utworu przeżywa śmierć swojej córki. Dużym rozczarowaniem był dla mnie moment, gdy okazało się że na płycie nie ma „Dnia, w którym pękło niebo” – pomimo iż został wykonany, nie zmieścił się na album z powodu… braku taśmy w chwili gdy Dżem grał ten kawałek.

 

OGŁOSZENIA:

A co słychać w świecie? Koncertowa wiosna weszła razem z bramą! Wilki udowodniły, że jeszcze mogą nieraz pięknie zawyć i zagrać – bardzo dobrze wypadł szczególnie „Cherman”, solowy utwór Gawlińskiego który został przejęty przez Zespół. Trochę mało numerów z pierwszej płyty („Son of the blue sky” i Aborygen musiały wystarczyć), jednakże sporo pojawiło się tych mniej znanych („Ja ogień ty woda”, „Here I am”, „Folkowy”, „N’Avoie”). Na masówce najlepsze wrażenie po sobie zostawił oczywiście Sztywny Pal Azji (negatywnym szokiem jest, że są tak niedoceniani, a piątka z Leszkiem Nowakiem to fajna sprawa) oraz główni jubilaci – Zespół Pieśni i Tańca „Big Cyc”. Bardzo solidnie zaprezentowali się również Jary OZ i Fisz Emade Tworzywo, słychać że jedni i drudzy trzymają poziom. A co w drugiej odsłonie wiosny nas czeka? W dniu dzisiejszym Rycerze z zachodniego Mazowsza (Lao Che), jest coś dla punkowców (Dezerter), klasycy też się znajdą (Perfect i Kult, tym razem jak co wiosnę akustycznie), metalowcy też się ucieszą (Kabanos i Lipali). 6 kwietnia do Dawnej Stolicy Polaków zawitają Ludziki. Pablopavo nie lubi się nudzić – z kapelą Momo zaśpiewał w piosence „Różowy/Niebieski”. Teksty zwrotek brzmią dobrze, wnioskować można że wyszły spod jego pióra. Jesienią 2018 spodziewać się będzie można piątej płyty Ludzików. Mam szczerą nadzieję na progres w stosunku do „Ladinoli”, bo parę lepszych krążków Paweł już wydał. Czy termin zostanie dotrzymany tego nie wie nikt – w drodze jeszcze szósta płyta Vavy i drugi projekt z Praczasem, oj się będzie działo! Z kolei z początkiem marca ruszyło głosowanie na jedenastą edycję Polskiego Topu Wszechczasów, wielki finał odbędzie się 2 maja i potrwa dwanaście godzin. „Wspaniały to dzień, radosny to dzień!”

 

W następnym odcinku będą trzy akordy. Darcie mordy też. Zapraszam gorąco!

kilkaslowomuzyce : :