Najnowsze wpisy, strona 3


gru 13 2016 #2 - Pamiątki okołokoncertowe i wspomnienia...
Komentarze: 0

Na początek nowego wrócimy do starego. Dlaczego? Bo nie byłbym sobą gdybym o czymś nie zapomniał.

 

Acid Drinkers - na koncercie tych Panów też miałem niebywałą przyjemność być. Raz. Trochę się obawiałem - no bo jak, granie zupełnie pozbawione hamulców z pierdolnięciem nie lada, tekstów nie znam (choć i tak nie szło Titusa wysłyszeć), thrash metalu nie słucham (znaczy się raczej nie - bo w "Kill 'Em All" zakochany jestem po dziś dzień i lubię sobie wrócić do tego krążka, co więcej robię to nierzadko)... Ogólnie nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony. Ale zaczęło się. "Become a bitch", "I fuck the violence", "Hurt" (z repetuaru Nine Inch Nails), "Barmy Army"... No tak, było warto. Po raz kolejny. Czekam na Was, Acids!

 

Przechodząc do meritum moich tutaj dzisiejszych wynurzeń. Każdy ma jakieś pamiątki i każdy coś zbiera. No nie ma chuja, każdy. Jako że moją pasją od niespełna dziesięciu lat (nie mogę się nadziwić w momencie gdy to piszę - to już dwucyfrówka niedługo!) jest muzyka, to jak w poprzednim wpisie trzeba by to jakoś sensownie uporządkować. Tylko tym razem możliwie tak, by nic się nie zgubiło po drodze.

 

Od kogo miałem niekłamany zaszczyt wziąć autograf?

 

Beno Otręba i Jerzy Styczyński (odpowiednio basista i gitarzysta Dżemu, podpisy na pięknym bilecie po koncercie na Gubałówce - tak, da się tam zrobić koncert, a nawet cały festiwal! - obecnie w zbiorach u K.)

 

Marek Piekarczyk (czyli człowiek odpowiedzialny za tzw. "wycie psa" w TSA, podpis z dedykacją znajduje się na solowej płycie Marka "Źródło", który to krążek zawiera covery takich potęg jak Klan czy Skaldowie)

 

Mario i Rysiek z Lao Che (moim zdaniem na końcówkę 2016 najlepszej ekipy koncertowej w naszej krainie, podpisy pozyskane z pomocą G. z sąsiedniego osiedla, który sprezentował mi setlistę, za co mu serdecznie dziękuję. Teraz ta setlista również jest u K.)

 

Pablopavo, Earl Jacob i Radek Polakowski z Ludzików (ten projekt jest NIEPOWTARZALNY, polecam gorąco w szczególności płytę "Polor" z 2014 roku, podpisy na setliście sprezentowanej przez Pana Radka, genialnego mutliinstrumentalistę (skrzypce, akordeon, melodica) w Pięknym Psie)

 

wszyscy członkowie zespołu Raz Dwa Trzy (co prawda płyta "Sufit" arcydziełem nie jest i nigdy nie była, ale dzięki tym podpisom ma unikalną dla mnie wartość - Panowie, wpadajcie czem prędzej do miasta!)

 

 

Powiedzą Państwo, że podanie ręki to nie żadna pamiątka. Ale za to powspominać można latami! Dzieciom opowiedzieć! Wnukom! No to po kolei, jak to tam było:

 

Maciej Balcar, Adam Otręba i Janusz Borzucki (czyli ludzie w Dżemie odpowiedzialni za: wokal, gitarę oraz klawisze). Okazja nadarzyła się po koncercie w październiku 2013 w zapomnianym już punkcie na mapie Starego Miasta - dawnym Lizard Kingu na ulicy św. Tomasza. Swoją drogą szczytem skurwysyństwa jest przerabianie takich miejsc na kluby nocne, ale co ja tam wiem...

 

Kazik Staszewski, Irek Wereński, Tomek Glazik i Jarek Ważny - czyli 4/9 składu zespołu Kult (bądź jak mówi Jarek "grupy młodzieżowej na K", bardzo lubię to sformułowanie).

 

cały "złoty skład" Acid Drinkers (Titus, Litza, Popkorn, Ślimak - wrażenie tym większe, że Titus przybił pionę w trakcie koncertu, a Ślimak zapozował po sztuce do zdjęcia)

 

Chyba nie pominąłem żadnego Artysty, który jest dla mnie ważny, a z którym miałem przyjemność mieć bezpośredni kontakt. A jeśli tak, to napiszę o tym kiedy indziej, jak se przypomnę.

Co do pamiątek jeszcze, na ścianie wiszą dwa plakaty z tegorocznych koncertowych akcji. Oczywiście Dżem i oczywście Kult. Nie były to może najlepsze koncerty tych wykonawców na których byłem (chociaż "Wiem na pewno wiem - nie, nie kocham Cię" Dżemu  w wersji live zapamiętam na zawsze) ale jest pamiątka nie lada. I to razy dwa. 

Teraz spróbuję wynotować, o czym i o kim jeszcze chciałem tu wspomnieć:

 

O siedmiu płytach, które odmieniło moje spojrzenie na muzykę (będzie pięć płyt z Polski i dwie z zagranicy),

O książkach okołomuzycznych, jakie udało mi się przeczytać,

O planach koncertowych na AD 2017 (być może pojawią się relacje z koncertów - takie patykiem pisane rzecz jasna),

O płytach, które chciałbym nabyć (być może będzie to aktualizowane na bieżąco),

O kilku artystach, którzy mają szczególne miejsce w moim odczuwaniu muzyki (na dzień dzisiejszy mam na myśli pięciu wykonawców),

 

Jeszcze osobista refleksja na koniec - cudowne rozpoczęcie dnia następuje wtedy, gdy w radiu bezpośrednio po sobie są grane utwory "Płoną góry, płoną lasy" i "Windą do nieba".

Dziękuję za dziś.

kilkaslowomuzyce : :
gru 05 2016 Dzień dobry.
Komentarze: 0

Ta strona szumnie nazwana blogiem powstała trochę z braku laku, trochę żeby się wyżyć, trochę żeby opowiedzieć coś komuś, a przy okazji powspominać. To tak tytułem wstępu.

Muzyka w zasadzie u mnie była obecna od zawsze. Od małego tata dbał o odpowiednie wychowanie muzyczne swojego dzieciaka. Mama jakoś w tym niespecjalnie uczestniczyła, ale trzeba powiedzieć, że na muzyce się zna. Płyt było i jest w domu od cholery, albo i więcej nawet. Odkąd pamiętam. Były też kasety i winyle tatowe. Ogólnie można było przebierać miesiącami w tym wszystkim.

Pierwszy koncert, zapytacie. No, był taki. Kilka lat już zdążyło minąć od mojego "chrztu". Dzień dwudziesty czwarty miesiąca maja AD 2008. Stadion Wawelu pod Bronowicami. Gwiazdy? Największe w tym kraju - Dżem i Kult, więc początek zajebisty. I tak to się ciągnie do dzisiaj. Zabawa trwa i nic nie wskazuje na to, że prędko się skończy.

Tak sobie myślę, że skoro to początek i pierwszy wpis to niezbyt wypada robić jakiekolwiek podsumowania, ale co mi tam. "Idź pod prąd!" jak śpiewał dawno temu Siczka z KSU.

Najsampierw może wypiszę, kogo (i ile razy, nie myślcie Drodzy Państwo, że te moje koncertowe przygody są jakieś przypadkowo-jednorazowe!) już mam "odhaczonego". To tak:

Dżem (14 koncertów w różnych miejscach naszego kraju - m.in. Katowice, Bytom, Zakopane, Andrychów, Gdów)
Kult (6 występów w tym jeden "w delegacji")
Lao Che (tutaj też cyfra 6 widnieje)
Luxtorpeda - razy cztery (to w sumie ciekawe, bo nie zaliczam się do fanów Litzy i spółki, a zdążyłem już parę razy zagościć na ich sztuce - w moich oczach ten projekt ma sens tylko live)

Po dwa razy bywało się na artystach takich jak: TSA (a trzeci raz już w lutym, niecierpliwie czekam aż zajadą do miasta), 

Raz Dwa Trzy (o Adamie Nowaku i spółce będzie inną razą)

Pablopavo i Ludziki (tak samo jak piętro wyżej - pomimo bycia warszawiakiem z krwi i kości czapka z głowy dla Pawełka i Kolegów)

Happysad (tu historia podobna jak z Luxtorpedą, aczkolwiek są różnice - ci Panowie nie są w stanie przekonać kogoś starszego niż młodzież licealną. Pojęcie "rock regresywny" (jak sami to zgrabnie dość ujęli) oddaje twórczość kapeli w pełni),

Perfect (bez szału jak na tak wielki dorobek i fakt bycia "zespołem walczącym")

Jedyneczka na moim skromnym koncie stoi przy takich grupach jak: Pidżama Porno oraz Strachy na lachy (te dwa byty ująłem w jedno bo oczywistym jest, że Grabaż ma swój styl - dla jednych lepszy, dla innych już niekoniecznie. Mój znak większości odwraca się z całą stanowczością w stronę Strachów, jednakże obie ekipy nie przemawiają do mnie. Niemniej G. zasługuje na szacunek), 

Hey (ciekawy przykład diametralnej zmiany stylistycznej - najnowsza płyta "Błysk" odegrana w całości na żywo wypada w skali 1-10 na, jak to mawiają "mocne 3", jeśli zaś rozchodzi się o repertuar starszy należy zauważyć odejście od "starego" Heya - dominują kawałki z krążka "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!", swoją drogą całkiem sensownego, acz dupy nie urywającego. Brak rzeczy z pierwszych płyt smuci. Reasumując - niespecjalnie jestem zachęcony do powtórki szykowanej za dwa tygodnie, nawet pomimo faktu że Pani Nosowska jest niezaprzeczalnie najlepszym kobiecym głosem w Polandii.) Znaczy, moim zdaniem, oczywiście - ktoś może powiedzieć że woli przykładowo Irenę Santor czy Beatę Kozidrak.

ZAGRANICA - tu niestety liczba koncertów nie jest satysfakcjonująca, więc tak na szybko:

Rammstein (maestria w każdym calu warta absolutnie wszystkich pieniędzy, będzie trochę o Niemcach z NRD później)

Limp Bizkit (fajne granie, na upartego można by podciągnąć pod KNŻ - choć Fred lepiej rapuje niż Kazio odrobinę, historia taka jak z Luxami, tyle że trochę bardziej mnie przekonali)

Gojira (klasyczna kapela spod znaku napierdalanki, wykonująca należycie swą pracę, polecam "Stranded")

The Cranberries (Dolores i reszta paki jest składem przeze mnie wyśnionym i wymarzonym. Czymś, przez co Irlandia zyskuje NIESAMOWICIE dużo.)

Zdałem sobie sprawę, że mnie delikatnie poniosło. Chciałem jeszcze parę spraw tutaj zawrzeć, no ale nie można mieć wszystkiego (pamiętajcie o tym, bo co poniektórzy nie są tego świadomi).

Następnym razem będzie chyba jeszcze bardziej wspomnieniowo. Mianowicie o pamiątkach wszelakich, a tego jest też niemało. Powiem więcej, nazbierało się troszkę tych cennych pierdół.

Ale o tym kiedy indziej.

Dziękuję za uwagę. Do następnego.

kilkaslowomuzyce : :