Komentarze: 0
Ta strona szumnie nazwana blogiem powstała trochę z braku laku, trochę żeby się wyżyć, trochę żeby opowiedzieć coś komuś, a przy okazji powspominać. To tak tytułem wstępu.
Muzyka w zasadzie u mnie była obecna od zawsze. Od małego tata dbał o odpowiednie wychowanie muzyczne swojego dzieciaka. Mama jakoś w tym niespecjalnie uczestniczyła, ale trzeba powiedzieć, że na muzyce się zna. Płyt było i jest w domu od cholery, albo i więcej nawet. Odkąd pamiętam. Były też kasety i winyle tatowe. Ogólnie można było przebierać miesiącami w tym wszystkim.
Pierwszy koncert, zapytacie. No, był taki. Kilka lat już zdążyło minąć od mojego "chrztu". Dzień dwudziesty czwarty miesiąca maja AD 2008. Stadion Wawelu pod Bronowicami. Gwiazdy? Największe w tym kraju - Dżem i Kult, więc początek zajebisty. I tak to się ciągnie do dzisiaj. Zabawa trwa i nic nie wskazuje na to, że prędko się skończy.
Tak sobie myślę, że skoro to początek i pierwszy wpis to niezbyt wypada robić jakiekolwiek podsumowania, ale co mi tam. "Idź pod prąd!" jak śpiewał dawno temu Siczka z KSU.
Najsampierw może wypiszę, kogo (i ile razy, nie myślcie Drodzy Państwo, że te moje koncertowe przygody są jakieś przypadkowo-jednorazowe!) już mam "odhaczonego". To tak:
Dżem (14 koncertów w różnych miejscach naszego kraju - m.in. Katowice, Bytom, Zakopane, Andrychów, Gdów)
Kult (6 występów w tym jeden "w delegacji")
Lao Che (tutaj też cyfra 6 widnieje)
Luxtorpeda - razy cztery (to w sumie ciekawe, bo nie zaliczam się do fanów Litzy i spółki, a zdążyłem już parę razy zagościć na ich sztuce - w moich oczach ten projekt ma sens tylko live)
Po dwa razy bywało się na artystach takich jak: TSA (a trzeci raz już w lutym, niecierpliwie czekam aż zajadą do miasta),
Raz Dwa Trzy (o Adamie Nowaku i spółce będzie inną razą)
Pablopavo i Ludziki (tak samo jak piętro wyżej - pomimo bycia warszawiakiem z krwi i kości czapka z głowy dla Pawełka i Kolegów)
Happysad (tu historia podobna jak z Luxtorpedą, aczkolwiek są różnice - ci Panowie nie są w stanie przekonać kogoś starszego niż młodzież licealną. Pojęcie "rock regresywny" (jak sami to zgrabnie dość ujęli) oddaje twórczość kapeli w pełni),
Perfect (bez szału jak na tak wielki dorobek i fakt bycia "zespołem walczącym")
Jedyneczka na moim skromnym koncie stoi przy takich grupach jak: Pidżama Porno oraz Strachy na lachy (te dwa byty ująłem w jedno bo oczywistym jest, że Grabaż ma swój styl - dla jednych lepszy, dla innych już niekoniecznie. Mój znak większości odwraca się z całą stanowczością w stronę Strachów, jednakże obie ekipy nie przemawiają do mnie. Niemniej G. zasługuje na szacunek),
Hey (ciekawy przykład diametralnej zmiany stylistycznej - najnowsza płyta "Błysk" odegrana w całości na żywo wypada w skali 1-10 na, jak to mawiają "mocne 3", jeśli zaś rozchodzi się o repertuar starszy należy zauważyć odejście od "starego" Heya - dominują kawałki z krążka "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!", swoją drogą całkiem sensownego, acz dupy nie urywającego. Brak rzeczy z pierwszych płyt smuci. Reasumując - niespecjalnie jestem zachęcony do powtórki szykowanej za dwa tygodnie, nawet pomimo faktu że Pani Nosowska jest niezaprzeczalnie najlepszym kobiecym głosem w Polandii.) Znaczy, moim zdaniem, oczywiście - ktoś może powiedzieć że woli przykładowo Irenę Santor czy Beatę Kozidrak.
ZAGRANICA - tu niestety liczba koncertów nie jest satysfakcjonująca, więc tak na szybko:
Rammstein (maestria w każdym calu warta absolutnie wszystkich pieniędzy, będzie trochę o Niemcach z NRD później)
Limp Bizkit (fajne granie, na upartego można by podciągnąć pod KNŻ - choć Fred lepiej rapuje niż Kazio odrobinę, historia taka jak z Luxami, tyle że trochę bardziej mnie przekonali)
Gojira (klasyczna kapela spod znaku napierdalanki, wykonująca należycie swą pracę, polecam "Stranded")
The Cranberries (Dolores i reszta paki jest składem przeze mnie wyśnionym i wymarzonym. Czymś, przez co Irlandia zyskuje NIESAMOWICIE dużo.)
Zdałem sobie sprawę, że mnie delikatnie poniosło. Chciałem jeszcze parę spraw tutaj zawrzeć, no ale nie można mieć wszystkiego (pamiętajcie o tym, bo co poniektórzy nie są tego świadomi).
Następnym razem będzie chyba jeszcze bardziej wspomnieniowo. Mianowicie o pamiątkach wszelakich, a tego jest też niemało. Powiem więcej, nazbierało się troszkę tych cennych pierdół.
Ale o tym kiedy indziej.
Dziękuję za uwagę. Do następnego.